Søg
  • Søg
  • Mine Storyboards

Untitled Storyboard

Opret et Storyboard
Kopier dette storyboard
Untitled Storyboard
Storyboard That

Lav dit eget Storyboard

Prøv det gratis!

Lav dit eget Storyboard

Prøv det gratis!

Storyboard Tekst

  • zamknijcie drzwi od kaplicy i stańcie do okoła trumny, zadnej lampy, zadnej swiecy, w oknach zawieście całuny niech ksiezyca jasność blada szczelinami tu nie wpada, tylko żwawo, tylko śmiało
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • jak kazałes, tak sie stało
  • I jedzenie, i napitekJest jałmużna, są pacierze,Zstępujcie w święty przybytek;Oto obchodzimy Dziady!Gromada niech się tu zbierze!Każda spieszcie do gromady!I piszczy, i płacze rzewnie;Gdy ją w piecu gryzą żary,W surowym wszczepiona drewnie,Czyli dla dotkliwszej karyCzyli marznie na dnie rzeczki,Czyli która w smole płonie,W jakiejkolwiek świata stronie:Czyscowe duszeczki!
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • Podajcie mi garść kądzieli,Zapalam ją; wy z pośpiechem,Skoro płomyk w górę strzeli,Pędźcie go z lekkim oddechem.O tak, o tak, daléj, daléj,Niech się na powietrzu spali.
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • Naprzód wy z lekkimi duchy,Coście śród tego padołuCiemnoty i zawieruchy,Nędzy, płaczu i mozołuZabłysnęli i spłonęliJako ta garstka kądzieli.Kto z was wietrznym błądzi szlakiem,W niebieskie nie wzleciał bramy,Tego lekkim, jasnym znakiemPrzyzywamy, zaklinamy.
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • Patrzcie, ach, patrzcie do góry,Cóż tam pod sklepieniem świeci?Oto złocistym pióryTrzepioce się dwoje dzieci.Jak listek z listkiem w powiewie,Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,Jak aniołek igra z aniołkiem..
  • Tak aniołek igra z aniołkiem.Jak gołąbek z gołąbkiem na drzewie,Kręcą się pod cerkwi wierzchołkiem;Jak listek z listkiem w powiewie,
  • Mówcie, komu czego braknie,Kto z was pragnie, kto z was łaknie.
  • Zamknięta do nieba droga!Ach, mamo, dla twoich dziatekDręczy nas nuda i trwoga.Lecz choć wszystkiego dostatek,Gdzie dotkniem, rozkwita kwiatek.Gdzie stąpim, wypływa trawka,Co dzień to inna zabawka:W raju wszystkiego dostatek,Jak u motylków skrzydełka.A na oboim ramieniuUbiór z jutrzenki światełka,Patrz, jakie główki w promieniu,Tam nam lepiej niż u mamy.My teraz w raju latamy,A to siostra moja Rózia.Ja to Józio, ja ten samy,Cóż to, mamo, nie znasz Józia?Do mamy lecim, do mamy.
  • Lecz choć wszystkiego dostatek,Dręczy ich nuda i trwoga.Ach, mamo, dla twoich dziatekZamknięta do nieba droga!
  • Żeby się dostać do nieba?Czego potrzebujesz, duszeczko;I owoce, i jagodki.Są tu pączki, ciasta, mleczkoCzyli o przysmaczek słodki?Czy prosisz o chwałę Boga?Żeby się dostać do nieba?Czego potrzebujesz, duszeczko,
  • Ten nie dozna słodyczy w niebie.Kto nie doznał goryczy ni razu,Że według Bożego rozkazu:Bo słuchajcie i zważcie u siebie,Stanie za wszystkie odpusty.A ta usługa tak marnaProsim gorczycy dwa ziarna;Nie o pączki, mleczka, chrusty,-Niepotrzebna msza ofiarna;Nie dla modłów i biesiady,Przylatujemy na DziadyA jej praca stroić lalki.Oto była moja praca,Urwać kwiatków dla Rozalki,Śpiewać, skakać, wybiec w pole,A co zrobię, wszystko caca.Pieszczoty, łakotki, swawole,Nic gorzkiego nie doznałem.Ach, ja w mojem życiu całemJesteśmy nieszczęśliwemi.Nic nam, nic nam nie potrzeba.
  • A kysz, a kysz!Zostawcież nas w pokoju!Nie chcecie jadła, napoju,Widzicie Pański krzyż?W imię Ojca, Syna, Ducha.A kto prośby nie posłucha,Teraz z Bogiem idźcie sobie.To ziarneczko, to ziarneczko,Czego chciałeś, macie obie.Aniołku, duszeczko!
  • A kysz, a kysz!Zostawcież nas w pokoju;Nie chcecie jadła, napoju,Widzicie Pański krzyż?W imię Ojca, Syna, Ducha.A kto prośby nie posłucha,
  • Ten nie dozna słodyczy w niebie.Kto nie doznał goryczy ni razu,Że według Bożego rozkazu:Bo słuchajmy i zważmy u siebie,
  • Już straszna północ przybywa,Zamykajcie drzwi na kłódki;Weźcie smolny pęk łuczywa,Stawcie w środku kocioł wódki.A gdy laską skinę z dala,Niechaj się wódka zapala.Tylko żwawo, tylko śmiało.
  • Daję hasło.
  • I zgasło.Buchnęło, zawrzało
  • Jużem gotów.
  • Dalej wy z najcięższym duchem,Coście do tego padołuPrzykuci zbrodni łańcuchemZ ciałem i duszą pospołu.Choć zgon lepiankę rozkruszy,Choć was anioł śmierci woła,Żywot z cielesnej katuszyDotąd wydrzeć się nie zdoła.Jeżeli karę tak srogąLudzie nieco zwolnić mogąI zbawić piekielnej jamy,Której jesteście tak blisko:Was wzywamy, zaklinamyPrzez żywioł wasz, przez ognisko!
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie;Co to będzie, co to będzie?
  • Mówcie, komu czego braknie,Kto z was pragnie, kto z was łaknie?
  • (za oknem)Hej, kruki, sowy, orlice!O wy przeklęte żarłoki!Puśćcie mnie tu pod kaplicę,Puśćcie mnie choć na dwa kroki.
  • Z trzaskiem sypią się iskrzyska.Tak od potępieńca głowyPłonąc miotłę ognia ciska,A jak suchy snop cierniowyWłos rozczochrany na czele.Świecą jak węgle w popiele.Oczy na głowę wysiadły,W gębie dym i błyskawice,Patrzcie! patrzcie, jakie lice!Jak kość na polu wybladły;Widzicie w oknie upiora?Wszelki duch! jakaż potwora!
  • A jak suchy snop cierniowyPłonąc miotłę ognia ciska,Tak od potępieńca głowyZ trzaskiem sypią się iskrzyska.
  • (zza okna) Dzieci! nie znacie mnie, dzieci? Przypatrzcie się tylko z bliska, Przypomnijcie tylko sobie! Ja nieboszczyk pan wasz, dzieci! Wszak to moja była wioska. Dziś ledwo rok mija trzeci, Jak mnie złożyliście w grobie. Ach, zbyt ciężka ręka boska! Jestem w złego ducha mocy, Okropne cierpię męczarnie. Kędy noc ziemię ogarnie, Tam idę szukając nocy; A uciekając od słońca Tak pędzę żywot tułaczy, A nie znajdę błędom końca. Wiecznych głodów jestem pastwą; A któż mię nakarmić raczy? Szarpie mię żarłoczne ptastwo; A któż będzie mój obrońca? Nie masz, nie masz mękom końca!
  • Szarpie go żarłoczne ptastwo,A któż mu będzie obrońca?Nie masz, nie masz mękom końca!
  • A czegoż potrzeba dla duszy,Aby uniknąć katuszy?Czy prosisz o chwałę nieba?Czy o poświęcone gody?Jest dostatkiem mleka, chleba,Są owoce i jagody.Mów, czego trzeba dla duszy,Aby się dostać do nieba?
  • Choćby dwa pszenicy ziarka!Ach! gdybyście mnie podaliGdyby mała wody miarka!Ach, jak mnie pragnienie pali;Pożywi mię i napoi.Nim kto z was, poddani moi,Potępioną włóczyć duszę,Że dopóty w ciele muszęLecz niestety! wyrok taki,I karmić drapieżne ptaki.Umierać z pragnienia, z głoduOd zachodu aż do wschoduOd wschodu aż do zachodu,Pamiątki dawnej szkarady;Widzieć dawnych uciech ślady,Błąkać się wiecznie po ziemi,Niż z duchami nieczystemiWolę jęczeć w piekle na dnie,Wszystkie męki zniosę snadnie;Stokroć wolę pójść do piekła,Prędzej się dusza wywlekła.Ja tylko chcę, żeby ze mnieO nie! ja nie chcę do nieba;Do nieba?... bluźnisz daremnie..
  • Ach, jak go pragnienie pali!Gdyby mała wody miarka!Ach, gdybyśmy mu podaliChoćby dwa pszenicy ziarka!
  • CHÓR PTAKÓW NOCNYCHDarmo żebrze, darmo płacze: My tu czarnym korowodem, Sowy, kruki i puchacze, Niegdyś, panku, sługi twoje. Któreś ty pomorzył głodem, Zjemy pokarmy, wypijem napoje. Hej, sowy, puchacze, kruki, Szponami, krzywymi dzioby Szarpajmy jadło na sztuki! Chociażbyś trzymał już w gębie, I tam ja szponę zagłębię; Dostanę aż do wątroby. Nie znałeś litości, panie! Hej, sowy, puchacze, kruki, I my nie znajmy litości: Szarpajmy jadło na sztuki, A kiedy jadła nie stanie, Szarpajmy ciało na sztuki, Niechaj nagie świecą kości.
  • Nie lubisz umierać z głodu! A pomnisz, jak raz w jesieni Wszedłem do twego ogrodu?Gruszka dojrzewa, jabłko się czerwieni; Trzy dni nic nie miałem w ustach, Otrząsnąłem jabłek kilka. Lecz ogrodnik skryty w chrustach Zaraz narobił hałasu I poszczuł psami jak wilka. Nie przeskoczyłem tarasu, Dopędziła mię obława; Przed panem toczy się sprawa, O co? o owoce z lasu, Które na wspólną wygodę Bóg dał jak ogień i wodę. Ale pan gniewny zawoła:" Potrzeba dać przykład grozy". Zbiegł się lud z całego sioła, Przywiązano mnie do sochy, Zbito dziesięć pęków łozy. Każdą kość, jak z kłosa żyto, Jak od suchych strąków grochy, Od skóry mojej odbito! Nie znałeś litości, panie!
  • CHÓR PTAKÓWHej, sowy, puchacze, kruki,I my nie znajmy litości!Szarpajmy jadło na sztuki;A kiedy jadła nie stanie,Szarpajmy ciało na sztuki,Niechaj nagie świecą kości!
  • Nie lubisz umierać z głodu! Pomnisz, jak w kucyją samą, Pośród najtęższego chłodu,Stałam z dziecięciem pod bramą. Panie! wołałam ze łzami, Zlituj się nad sierotami! Mąż mój już na tamtym świecie, Córkę zabrałeś do dwora, Matka w chacie leży chora, Przy piersiach maleńkie dziecię. Panie, daj nam zapomogę, Bo dalej wyżyć nie mogę! Ale ty, panie, bez duszy! Hulając w pjanej ochocie, Przewalając się po złocie, Hajdukowi rzekłeś z cicha:" Kto tam gościom trąbi w uszy? Wypędź żebraczkę, do licha". Posłuchał hajduk niecnota, Za włosy wywlekł za wrota! Wepchnął mię z dzieckiem do śniegu! Zbita i przeziębła srodze, Nie mogłam znaleźć noclegu; Zmarzłam z dziecięciem na drodze. Nie znałeś litości, panie!
  • CHÓR PTAKÓWHej, sowy, puchacze, kruki,I my nie znajmy litości!Szarpajmy jadło na sztuki,A kiedy jadła nie stanie,Szarpajmy ciało na sztuki,Niechaj nagie świecą kości!
  • Tak, Zosią byłam, dziewczyną z tej wioski, Imię moje u was głośne, Że chociaż piękna, nie chciałam zamęściaI dziewiętnastą przeigrawszy wiosnę, Umarłam nie znając troski Ani prawdziwego szczęścia. Żyłam na świecie; lecz, ach! nie dla świata! Myśl moja, nazbyt skrzydlata, Nigdy na ziemskiej nie spoczęła błoni. Za lekkim zefirkiem goni, Za muszką, za kraśnym wiankiem, Za motylkiem, za barankiem; Ale nigdy za kochankiem. Pieśni i fletów słuchałam rada: Często, kiedy sama pasę, Do tych pasterzy goniłam stada, Którzy mą wielbili krasę; Lecz żadnego nie kochałam. Za to po śmierci nie wiem, co się ze mną dzieje, Nieznajomym ogniem pałam; Choć sobie igram do woli, Latam, gdzie wietrzyk zawieje, Nic mię nie smuci, nic mię nie boli, Jakie chcę, wyrabiam cuda. Przędę sobie z tęczy rąbki, Z przezroczystych łez poranku Tworzę motylki, gołąbki. Przecież nie wiem, skąd ta nuda: Wyglądam kogoś za każdym szelestem, Ach, i zawsze sama jestem! Przykro mi, że bez ustanku Wiatr mną jak piórkiem pomiata. Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali, Pędzi w górę, w dół, z ukosa: Tak pośród pierzchliwej fali Wieczną przelatując drogę, Ani wzbić się pod niebiosa, Ani ziemi dotknąć nie mogę.
  • Nie ma, nie ma dla mnie rady!Darmo podajesz talerze,Co dasz, to ptastwo zabierze.Nie dla mnie, nie dla mnie Dziady!Tak, muszę dręczyć się wiek wiekiem,Sprawiedliwe zrządzenia Boże!Bo kto nie był ni razu człowiekiem,Temu człowiek nic nie pomoże.
  • Tak, musisz dręczyć się wiek wiekiem,Sprawiedliwe zrządzenia Boże!Bo kto nie był ni razu człowiekiem,Temu człowiek nic nie pomoże
  • Gdy nic tobie nie pomoże,Idźże sobie precz, nieboże.A kto prośby nie posłucha,W Imię Ojca, Syna, Ducha.Czy widzisz Pański krzyż?Nie bierzesz jadła, napoju?Zostawże nas w pokoju!A kysz, a kysz!
  • A kto prośby nie posłucha,W imię Ojca, Syna, Ducha.Czy widzisz Pański krzyż?Nie bierzesz jadła, napoju?Zostawże nas w pokoju!A kysz, a kysz!
  • Podajcie mi, przyjaciele,Ten wianek na koniec laski.Zapalam święcone ziele,W górę dymy, w górę blaski!
  • Zapraszamy, zaklinamy.Was tym światłem i kadzidłemNiebieskiej nie przeszła bramy,Która dotąd z czystym skrzydłemByła wasza pierś i oko!Tak wysoko, o ziemianki,Na ścianie wiszą wysoko.Lecz w wonne skręcone wiankiAni się człowiek ubierze;Ani się ukarmi zwierzę,Ni z nich owocu, ni kwiatu.Jako te cząbry i ślazy,Żyłyście nie nam, nie światu,Lecz, od ludzkiej wolne skazy,Żyłyście z ludźmi pospołu;Ciemnoty i zawieruchyCoście u tego padołuTeraz wy, pośrednie duchy,
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • Mówcie, komu czego braknie,Kto z was pragnie, kto z was łaknie.
  • Ale w oczach łza niedoli.Po jagodach uśmiech lata,Włos z wietrzykami swawoli,Do nóg biała spływa szata,Tak ona świeci w kaplicy.By z jeziora wody dostać,Po obłokach zbiega tęcza,Jak lekkim rzutem obręczaCzyli anielska postać?A toż czy obraz Bogarodzicy?
  • Do nóg biała spływa szata,Włos z wietrzykami swawoli;Po jagodach uśmiech lata,Ale w oczach łza niedoli.
  • Na głowie ma kraśny wianek,W ręku zielony badylek,A przed nią bieży baranek,A nad nią leci motylek.Na baranka bez ustankuWoła: baś, baś, mój baranku,Baranek zawsze z daleka:Motylka rózeczką goniI już, już trzyma go w dłoni;Motylek zawsze ucieka.
  • Tu niegdyś w wiosny porankiNajpiękniejsza z tego sioła,Zosia pasając barankiSkacze i śpiewa wesoła.La la la la.Oleś za gołąbków paręChciał raz pocałować w usta;Lecz i prośbę, i ofiaręWyśmiała dziewczyna pusta.La la la la.Józio dał wstążkę pasterce,Antoś oddał swoje serce;Lecz i z Józia, i z AntosiaŚmieje się pierzchliwa Zosia.La la la la.
  • Na głowie mam kraśny wianek.W ręku zielony badylek,Przede mną bieży baranek,Nade mną leci motylek.Na baranka bez ustankuWołam: baś, baś, mój baranku,Baranek zawsze z daleka;Motylka rózeczką gonięI już, już chwytam go w dłonie;Motylek zawsze ucieka.
  • Czego potrzebujesz, duszeczko,Żeby się dostać do nieba?Czy prosisz o chwałę Boga,Czy o przysmaczek słodki?Są tu pączki, ciasta, mleczko,I owoce, i jagodki.Czego potrzebujesz, duszeczko,Żeby się dostać do nieba?
  • Tak pośród pierzchliwej faliPrzez wieczne lecąc bezdroże,Ani wzbić się pod niebiosa,Ani dotknąć ziemi nie może.
  • Darmo bieżycie; to są marne cienie,Darmo rączki ściąga biedna,Wraz ją spędzi wiatru tchnienie.Lecz nie płacz, piękna dziewico!Oto przed móją źrzenicąOdkryto przyszłe wyroki:Jeszcze musisz sama jednaLatać z wiatrem przez dwa roki,A potem staniesz za niebieskim progiem.Dziś modlitwa nic nie zjedna.Lećże sobie z Panem Bogiem.A kto prośby nie posłucha,W imię Ojca, Syna, Ducha!Czy widzisz Pański krzyż?Nie chciałaś jadła, napoju?Zostawże nas w pokoju.A kysz, a kysz!
  • Nic mnie, nic mnie nie potrzeba!Niechaj podbiegą młodzieńce,Niech mię pochwycą za ręce,Niechaj przyciągną do ziemi,Niech poigram chwilkę z niemi.Bo słuchajcie i zważcie u siebie,Że według Bożego rozkazu:Kto nie dotknął ziemi ni razu,Ten nigdy nie może być w niebie.
  • Bo słuchajmy i zważmy u siebie,Że według Bożego rozkazu:Kto nie dotknął ziemi ni razu,Ten nigdy nie może być w niebie.
  • A kto prośby nie posłucha,W imię Ojca, Syna, Ducha!Czy widzisz Pański krzyż?Nie chciałaś jadła, napoju?Zostawże nas w pokoju.A kysz, a kysz!
  • Teraz wszystkie dusze razem,Wszystkie i każdą z osobna,Ostatnim wołam rozkazem!Dla was ta biesiada drobna;Garście maku, soczewicyRzucam w każdy róg kaplicy.
  • Jeszcze mara!
  • Czas odemknąć drzwi kaplicy.Zapalcie lampy i świécy.Przeszła północ, kogut pieje,Skończona straszna ofiara,Czas przypomnieć ojców dzieje.Stójcie...
  • Bierzcie, czego której braknie,Która pragnie, która łaknie.
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,Co to będzie, co to będzie?
  • Cóż to?
  • Czego potrzebujesz, duchu młody?Czy prosisz o chwałę nieba?Czyli o święcone gody?Jest dostatkiem mleka, chleba,Są owoce i jagody.Czego potrzebujesz, duchu młody,Żeby się dostać do nieba?
  • Pasterko, ot tam w żałobie...Wstań, bo czy mi się wydaje,Czy ty usiadłaś na grobie?Dziatki! patrzajcie, dla Boga!Wszak to zapada podłogaI blade widmo powstaje;Zwraca stopy ku pasterce,I stanęło tuż przy boku.Zwraca lice ku pasterce,Białe lice i obsłony,Jako śnieg po nowym roku.Wzrok dziki i zasępionyUtopił całkiem w jej oku.Patrzcie, ach, patrzcie na serce!Jaka to pąsowa pręga,Tak jakby pąsowa wstęgaAlbo jak sznurkiem korale,Od piersi aż do nóg sięga.Co to jest, nie zgadnę wcale!Pokazał ręką na serce,Lecz nic nie mówi pasterce.
  • Odpowiadaj, maro blada!Cóż to, nic nie odpowiada?
  • Co to jest, nie zgadniem wcale.Pokazał ręką na serce,Lecz nic nie mówi pasterce.
  • Cóż to, nic nie odpowiada?
  • Ciemno wszędzie, głucho wszędzie.Co to będzie, co to będzie?
Over 30 millioner Storyboards oprettet