Powiedz mi piękna, luba dziewczyno, Na co nam te tajemnice — Jaką przybiegłaś do mnie drożyną? Gdzie dom twój, gdzie są rodzice?
Jakiż to chłopiec piękny i młody? Jaka to obok dziewica? Brzegami sinej Świtezi wody Idą przy świetle księżyca. Ona mu z kosza daje maliny, A on jej kwiatki do wianka; Pewnie kochankiem jest tej dziewczyny, Pewnie to jego kochanka.
Zawszeż po kniejach jak sarna płocha,Jak upiór błądzisz w noc ciemną?Zostań się lepiej z tym, kto cię kocha,Zostań się, o luba, ze mną!Chateczka moja stąd niedalekaPośrodku gęstej leszczyny;Jest tam dostatkiem owoców, mleka,Jest tam dostatkiem źwierzyny”.
Pomnę, co ojciec rzekł stary; Słowicze wdzięki w mężczyzny głosie, A w sercu lisie zamiary. Więcej się waszej obłudy boję, Niż w zmienne ufam zapały; Możebym prośby przyjęła twoje: Ale czy będziesz mnie stały?
Chłopiec przyklęknął, chwycił w dłoń piasku, Piekielne wzywał potęgi, Klął się przy świętym księżyca blasku… Lecz czy dochowa przysięgi?
Dochowaj, strzelcze, to moja rada:Bo kto przysięgę naruszy,Ach, biada jemu, za życia biada!I biada jego złej duszy